Czy feminizm we współczesnym wydaniu jest kontrowersyjny? Choć dla wielu osób jest to zaskoczenie, odpowiedź na tak postawione pytanie często jest twierdząca. Być może dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że trudno o jedną definicję feminizmu. Nie bez znaczenia wydają się jednak również mity na temat feminizmu i feministek, które nas otaczają. Czas rozprawić się z tymi najbardziej krzywdzącymi. Być może wtedy odpowiedź na pytanie co to feministka stanie się łatwiejsza.
Mit o brzydkich feministkach
Choć przekonanie o tym, że feministkami stajemy się, gdy odczuwamy niezadowolenie ze swojego wyglądu jest zabawne, wielu kobietom wcale nie jest do śmiechu. Czasem trudno w to uwierzyć, ale wiele osób wcale nie przyjmuje do wiadomości tego, że jest to mit. Tymczasem walka o to, aby prawa kobiet nie były zbiorem deklaracji na papierze nie ma nic wspólnego z wyglądem zewnętrznym. Ba, gdybyśmy mieli używać argumentu związanego z wyglądem (pomijając już to, jak bardzo jest subiektywny), musielibyśmy podkreślić, że feminizm łączy kobiety „ładne” i „brzydkie”. W świecie, w którym dziewczęta nadal są postrzegane przez pryzmat tego, w jakim stopniu wpisują się w zmienne przecież kanony piękna, jest o co walczyć.
Mit o feminizmie jako doktrynie tylko dla kobiet
Czy feministką musi być kobieta? Oczywiście, że nie! Feminizm nie ma płci dziś tak samo, jak nie miał jej w dziewiętnastym wieku. To ruch, który domaga się realizowania praw kobiet więc – technicznie – feministką jest każdy, komu leżą one na sercu. Jest nią więc również mężczyzna, który pragnie, aby jego mama, siostra lub koleżanka z pracy nie musiała zmagać się z ograniczeniami tylko dlatego, że nie urodziła się mężczyzną. O tym, że feminizm nie ma płci można się zresztą przekonać wtedy, gdy kobiety – także w Polsce – wychodzą na ulicę. W obronie ich łamanych praw występują przecież tysiące mężczyzn.
Mit o feministkach uciekających od obowiązków domowych
Ten mit jest być może nawet bardziej niebezpieczny niż dwa wcześniejsze, bo wierzy w niego także część kobiet. Te sympatyzują z feministkami, a jednocześnie czują się trochę winne, bo im bycie żoną i matką sprawia wiele radości. Warto więc podkreślić, że nie ma nic złego w zajmowaniu się domem. Opieka nad dziećmi i bycie mamą to wyjątkowa ważna funkcja. Feminizm walczy przecież nie tylko o to, aby mężczyźni nie mogli dyktować kobietom zasad, na jakich ma się opierać ich życie. Czy zmiana miałaby sens, gdyby zmieniło się tylko to, że teraz to kobiety definiują, co wypada, a co nie?
O co walczą feministki?
Czy feministki walczą o feminatywy albo o owłosienie pod pachami? W wielu mediach to właśnie taka – dyskredytująca je – narracja jest na porządku dziennym. Wszystkie te przykłady są jednak tylko środkiem do osiągnięcia ostatecznego celu – prawa do wolności. Kobiety, tak samo jak i mężczyźni – mają prawo stanowić o sobie, robić to, co im samym wydaje się słuszne. Podkreślenie, że prawo to dotyczy też mężczyzn, nie jest zresztą przypadkowe. Również oni często podporządkowują się społecznym oczekiwaniom, choć robią to wbrew sobie. Feminizm staje więc i w ich obronie przypominając, że nic nie jest niemęskie albo niekobiece z definicji.